20 lut 2023 | Admin M
Liczna grupa uczniów naszej szkoły, pod kierunkiem pani Agnieszki Kruczek, wzięła udział w czwartej edycji Gminnego Konkursu Literackiego „Ścieżki wyobraźni”, organizowanego przez Szkołę Podstawową w Przydonicy.
Zadaniem uczestników było napisanie opowiadania, którego akcja poruszy problem wpływu internetu/wirtualnego świata nażycie człowieka.
Uczeń naszej Szkoły, Mikołaj Pawłowski z klasy ósmej, zajął III miejsce. Mikołajowi serdecznie gratulujemy i życzymy kolejnych literackich sukcesów.
DA VINCI
W długi majowy weekend tego roku, wraz z moimi pięcioma kolegami, wybraliśmy się do lasu, aby pojeździć na rowerach, gdyż jest to nasza pasja. Podróż zaczęliśmy z Roztoki, aby wjechać na wzgórze Majdan. Był to słoneczny i ciepły dzień, po ulewnym poranku, a co za tym idzie na trasie stało się ślisko.
Gdy wjechaliśmy między drzewa od razu zorientowaliśmy się, że wyprawa będzie dużo trudniejsza, niż przypuszczaliśmy. Nasze rowery wielokrotnie zapadały się w błocie, ale w końcu zdobyliśmy szczyt. Gdy wyjechaliśmy czekała na nas najlepsza część wyprawy, czyli grill z kiełbasami. Po godzinie, gdy już zaspokoiliśmy pierwszy głód i zregenerowaliśmy siły zaczęliśmy rozmawiać o wakacyjnych planach. Nikt nie spodziewał się tego, co stało się później…
Przyszła pora, aby zjechać lubianą przez wszystkich trasą. Zabraliśmy więc wszystko, zagasiliśmy ogień według instrukcji, którą znaleźliśmy na stronie internetowej polskich harcerzy i wyruszyliśmy. Patryk przypomniał wszystkim, aby się nie rozpędzać, bo było bardzo ślisko, a na trasie znajdowało się dużo drzew. Każdy przytaknął na to ostrzeżenie i wznowiliśmy jazdę. Podróż była fantastyczna, wiatr lekko powiewał, słońce świeciło i nikt nie miał problemów ze sprzętem do momentu, aż wydarzyło się to…
Nagle Stasiu, który jechał przede mną rozpędził się, najechał niepostrzeżenie na pień, pokryty mchem i liśćmi, który był praktycznie niewidoczny. Odbił instynktownie w bok, aby nie uderzyć w drzewo i wpadł do wąwozu, widząc to odbiłem i krzyknąłem:
-Chłopaki!!! Hamujcie szybko!
Po moich słowach wszyscy się zatrzymali, a Antek, jadący za mną odbił wcześniej w bok i widząc całe wydarzenie musiał położyć się razem z rowerem, aby we mnie nie wjechać. Rzuciliśmy rowery i pobiegliśmy na miejsce wypadku. Ujrzeliśmy Stasia, leżącego bezruchu pod pogiętym rowerem. Serce stanęło mi w tym momencie, podbiegliśmy a, że to ja byłem najbliżej wykrzyknąłem:
-Stachu, żyjesz?!
-Żyję, żyję, ale nie czuję prawej nogi!- odpowiedział przez łzy.
- Antku, dzwoń po karetkę! - bez namysłu wydałem polecenie, ten złapał za zamek plecaka, odsunął go, wyciągnął telefon i wpisał pośpiesznie numer telefonu ratunkowego. Usłyszeliśmy dwa sygnały, po czym odezwał się męski głos:
-Pogotowie ratunkowe, czym mogę służyć? Antek przedstawił się, wyjaśnił zdarzenie, i wtedy zorientowaliśmy się jak trudna i poważna była nasza sytuacja. Byliśmy w środku lasu, najbliższe domy znajdowały się około dwa kilometry stąd, karetka nie miała jak dojechać. Wtedy ja przejąłem telefon i podałem naszą lokalizację, ale operator potrzebował dokładniejszych danych, więc powiedziałem:
-Dałby pan radę nas namierzyć?
-Tak, ale potrzebowałbym trochę czasu, szybciej byłoby gdybyście wysłali mi pinezkę z waszym położeniem.
-Gdzie mam ją wysłać?
-Na mój prywatny numer telefonu, a ja to załatwię. Patryk wysłał nasze położenie Rozmówca przysłał punkt do, którego mieliśmy przetransportować Stasia. Los chciał, że koło nas była zaawansowana trasa rowerowa, więc Krzysiek wraz z Nikodemem pobiegli po paletę, o której umiejscowieniu wiedzieliśmy. Po paru minutach chłopcy wrócili, następnie Patryk ułożył i przywiązał ją swoimi sznurówkami do kierownicy roweru. W piątkę podnieśliśmy kompana i położyliśmy go na konstrukcję. Następnie zaczęliśmy przewozić Stasia w stronę wyznaczonego miejsca. Mieliśmy kilka problemów, ale ostatecznie nam się udało, o dziwo bez wypadku. Po paru minutach czekania nadjechała terenówka medyczna, która zabrała Stasia, mnie i Patryka w stronę utwardzonych dróg. Podjechaliśmy pod dom Stasia, gdyż mieszkał po drodze do szpitala. Po parunastu minutach znaleźliśmy się w Nowym Sączu w szpitalnej poczekalni, a Stasia zabrano do sali, w której zrobiono mu RTG. Na prześwietleniu okazało się, że ma poważne złamanie w kolanie i jest mocno potłuczony. Operacja była konieczna, ale z racji, iż był to długi weekend majowy, każdy specjalizujący się w tej dziedzinie chirurg był nieosiągalny. Wtedy właśnie przydały się znajomości. Kuzyn kolegi brata mamy Nikodema, znał lekarza, który przyjaźnił się z najlepszym chirurgiem, odpowiadającym za robota „Da Vinci”, wykonującego profesjonalne operacje, w tym również ortopedyczne, o którą nam chodziło. Zasugerował, aby przetransportować helikopterem pacjenta do Bydgoszczy, gdzie czekała na niego sala operacyjna z gotową maszyną, sterowaną zdalnie za pomocą komputera,połączonego z siecią. Operację miał przeprowadzić wybitny chirurg z Japonii – HayariMiyake. Stasia zaopatrzono w silne leki przeciwbólowe i uspokajające na drogę, ponieważ czekał na niego helikopter na lądowisku szpitalnym. Pilot pozwolił mamie chłopca lecieć z nim, a ona wcześniej podeszła do nas i podziękowała. Wróciliśmy wyczerpani do domów i czekaliśmy na wiadomości od mamy Stasia.
Gdyby nie nowoczesne zastosowanie technologii w medycynie, Staś mógłby być dzisiaj kaleką, a jest zdrowym i sprawnym kolegą, chodzącym do naszej klasy. Co najważniejsze nowoczesne metody rehabilitacji, zawierające programy o różnych funkcjach, pozwoliły mu na dalsze rozwijanie pasji, którą jest ekstremalna jazda na rowerze.